Jechałam metrem, później autobusem.
Wciągałam specyficzny miejski zapach, mix potu, kurzu, spalin.
Patrzyłam na ludzi biegnących przed siebie.
I....przez chwilę poczułam się jak u siebie.
I tylko smutno mi było, że to nie moje miasto.
Smutno mi było, że nie mogę podjechać jeszcze dwóch przystanków i wpaść , tak po prostu do mamy na kawę i pogaduchy.
Smutno, że na tych szerokich ulicach i wśród tłumu ludzi nie spotkam znajomej twarzy.
Tęsknię w takich momentach za moim rodzinnym Wrocławiem, za jego rytmem i niepowtarzalnym klimatem.
Próbowałam jednak odnaleźć choć trochę uroku w stolicy, nieopodal której przyszło mi żyć:)
Uciekły mi gdzieś komentarze od Was:)) przy przestawianiu zdjęć:)) Ale przeczytałam wszystkie:))Dziękuję:))
OdpowiedzUsuńTroszkę się u ciebie rozgościłam :-) Blog cudowny, ciepły i prawdziwy. Chłopaki boskie, a kuchnia najprawdziwsza z kuchni !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Bardzo się cieszę i zapraszam częściej:))
UsuńPozdrawiam
Bardzo ładne zdjęcia naszej stolicy. Ostatnio byłam w grudniu i urzekła mnie świątecznym oświetleniem...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się klimat, nastrój zdjęć......
OdpowiedzUsuńcieszę się:))
Usuńpozdrawiam
Ja tu mieszkam od urodzenia, ale nie pałam miłością do tego miasta.................
OdpowiedzUsuńKocham morze i góry, zieleń - może kiedyś coś zmienimy......
A.
Ja do tych gór i morza muszę jeszcze dodać Wrocław:))
UsuńPozdrawiam serdecznie
Ale fajne fotki! Pozdrawiam z praskiej strony Warszawy
OdpowiedzUsuń