czwartek, 17 stycznia 2013

      Czasami, niestety, miewam gorsze dni. Właściwie nie wiem czemu są one gorsze od innych. Dzień zaczyna się jak zwykle, wszystko toczy się własnym rytmem. Dzieciaki wstają, zjadają śniadanie, wychodzą do szkoły, mój M zasiada do pracy przy komputerze. I wszystko przecież jest w najlepszym porządku. Wiem, że jest dobrze, tak po prostu dobrze. Śnieg pięknie sypie za oknem, w domu jest cicho, ciepło i spokojnie. Tylko czemu kawa nie smakuje mi tak, jak każdego ranka. Duży kubek kawy z cukrem i mlekiem, o którym często myślę z uśmiechem na ustach, kładąc się wieczorem i obmyślając następny dzień. To taki mój codzienny, dobry początek. Czasem jednak nie smakuje, nie cieszy, a przecież jest taka jak zawsze, mocna, gorąca, słodka i pachnąca, w dużym, ukochanym kubku. Cały świat i moja kawa są takie same jak były, tylko ja smakuję je często inaczej. Staram się z tym nie walczyć i dać sobie prawo do gorszych dni. Tylko czasem się boję, żeby nie było ich więcej. Wtedy zaczynam marzyć, snuć plany, , myślę o moich chłopaczkach (to zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy)i uciekam w moje pasje tworzenia różności. Wieczorem piję piwo z sokiem malinowym (lepiej brzmiałoby : lampkę wina, ale niestety nie lubię) i kładę się do łóżka z dobrą książką i moim M :)). Przed samym zaśnięciem, gdy zaczynam obmyślać, na którą chłopaki mają do szkoły i czemu tak wcześnie i czemu tak jeszcze rano ciemno i co na obiad...Przestaję i jak Scarlet mówię sobie, że pomyślę o tym jutro rano po napiciu się kawy. Uśmiech powraca, zamykam oczy i zasypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz